Raport z pola walki: Łukasz Kowalczuk | Dokumentacja fotograficzna: Joanna Kowalczuk
Oto kolejne postaci z Masters of the Universe stworzone w latach 80. Obie wyróżniają się na swój sposób, pomyślałem więc, że warto je skonfrontować.
Na początek przedstawiciel dobrej strony mocy, czyli Gwildor. Każdy, kto widział kinowe Masters of the Universe, zna tego osobnika. Ponoć podobieństwo do hobbita było całkowicie zamierzone. Niziołek odgrywa bardzo ważną rolę w filmie z Dolphem Lundgrenem. Jego Kosmiczny Klucz umożliwia podróże w czasie i przestrzeni. Poza tym Orko był dla speców od efektów specjalnych za dużym wyzwaniem i trzeba było wykombinować inną maskotkę.
Figurka w oryginale jest oczywiście wyposażona we wspomniany klucz, który wygląda jak skomplikowane narzędzie tortur. Kariera Gwildora nie skończyła się tylko na filmie, pojawił się również na łamach wydawanego w Europie komiksu.
To pocieszny bohater i wzbudza sympatię, ale figurka już nie. Ruchome są tylko stopy (obracane), ręce, dłonie i głowa. Taki klocek. Mattel miał chyba problem z mniejszymi postaciami, bo Orko też nie zachwyca…
Wyobraźmy więc sobie, że Gwildor zmężniał i pilnuje pogranicza.
W oddali pojawia się tajemniczy stwór.
Któż to groźnie kroczy w brudnym śniegu?
Oto wysłannik Hordy Zła – Grizzlor, znany również jako Gur’Rull Gu’Rrooow oraz Arrrk. Jego ojczystą ziemią jest Jungulia. Ciekawe po co mu w dżungli takie futro?
Daleki kuzyn włochacza z Gwiezdnych Wojen w wersji fabrycznej miał kuszę i coś w rodzaju kamizelki z nietoperzastym symbolem Hordy. Kusza to, zdaje się, bardzo popularna broń wśród potworów atakujących Eternię. Bez wyposażenia Grizzlor prezentuje się jak pluszak dla chłopców. Podoba mi się nieco bardziej od Gwildora, pasuje też bardziej do reszty kolekcji. Ale do Rattlora czy Two Bada nie ma startu, tamci jegomoście dają radę bez sprzętu.
Walka jest krótka, a jej wynik zaskakujący. To nie jest MMA dla celebrytów.
„Won do Piekła, k…o wściekła!”
Grizzlor i Gwildor to średnio udane ciekawostki. Na ich niekorzyść wpływa też fakt, że nie mają żadnych specjalnych mechanizmów/ataków. Gdybym miał Kosmiczny Klucz i przeniósł się do amerykańskiego sklepu z zabawkami gdzieś w 1987 roku, na pewno wybrałbym innych bohaterów. Ci musieliby długo czekać na swoją kolej.
Ja tam lubię Gwildora, był beczny w Masters of the Universe. Tak samo w rysunkowym He-Man’ie Lubiłem Orco (dobrze napisałem?). Twórcy jak dla mnie dobrze dobierali postaci drugoplanowe.
Te postaci były fajne w filmach, za to zabawki po prostu nie wyszły za dobrze 🙂