Autor: Łukasz Kowalczuk | Zdjęcia: Joanna Kowalczuk
Dawno nie było wykopalisk. Uwaga, Punisher znalazł się na zdjęciu „rodzinnym” przez pomyłkę. Został zakupiony w innym miejscu i będzie o nim mowa w następnym wydaniu.
W związku z tym, że od jakiegoś czasu działa szlamowa telewizja, postanowiłem też nagrać krótki materiał na temat znalezionych skarbów. Rzadko mi się to zdarza, ale w tym przypadku proszę o wyrozumiałość. To pierwszy tego typu materiał nagrywany przeze mnie i, mam nadzieję, z każdym będzie coraz lepiej. Póki co, dużo poprawiania ostrości, trochę dziwnych sformułowań i zapowietrzeń. Proszę:
Nie wiem, czy jest to spowodowane cyklem horrorów Guy’a N. Smitha czy upodobaniami kulinarnymi, ale czuję sympatię do skorupiaków. Im większe i paskudniejsze tym lepsze (na zdjęciach albo filmach, nie chciałbym spotkać takiej paskudy w wodzie).
Dwie figurki z filmów Disneya zostały wyprodukowane przez niemiecką firmę Bullyland, której stronę znajdziecie TUTAJ. Paradoksalnie, najsolidniejsza jest trzecia miniatura, która pochodzi z Chin. Moim faworytem w tym zestawie jest oczywiście wkurzony świński fachowiec (przypomina się program Usterka). Jeśli ktoś kolekcjonuje tego typu rzeczy, to niech da znać, chętnie się wymienię na coś innego.
Mini-gra Segi. Ciekawostka, którą wyślę koledze, jak tylko doczłapię na pocztę.
Tu zaczyna się psychodela – rzeczy, dla których warto się było zwlec w niedzielę rano z łóżka. Ronald McDonald w kamuflażu i dwa powtory, których pochodzenia nie znam (a sprawdzałem!). Tak złe, że aż dobre do bólu.
Klauny SĄ przerażające.
Stwór, który służy od pewnego czasu jako szlamowy avatar (z nieco zmienionymi kolorami).
To by było na tyle, jeśli chodzi o oliwskie targowisko. Pewnie niedługo wybiorę się tam znowu. Kolejne wydanie Wykopalisk już niedługo, a w nim zakupy zrobione w gdańskim Fuksie.
Pora się wybrać na rynek! Świetna prezentacja:)
A cóż to za kawałek na początku? Znam, ale nie mogę kompletnie skojarzyć skąd.
Motyw z The Goonies 🙂
Mam tego świniaka z narzędziami.
Od tego spojrzenia klauna aż przechodzą dreszcze. 😉