Spider-man: The Animated Series Sezon 1 (dvd)

Autor: Kamil Giedrys

W Polsce szaleją lata 90, a do telewizji trafia Spider-Man. Kreskówka, która skrzyżowała drogi Joe Perry’ego (gitarzysta Aerosmith), Piotra Adamczyka oraz coroczną nagrodę przyznawaną przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej czyli Oscara. Dla wielu zetknięcie się z animowanymi przygodami Człowieka-Pająka trwale zmieniło postrzeganie bajek dla dzieci, nieodwracanie wydobywając ich ze świata Muminków i Smerfów. Bez względu czy ktoś był fanem koszykówki, Kaczora Donalda albo siedział w książkach – wszyscy oglądali tę kreskówkę.

Za sprawą TM-Semic, kilka lat wcześniej, poznałem postać Spider-Mana. Z miejsca został moim ulubionym bohaterem. Doszło do tego, że na pytanie ojca (który przed kolędą był zaniepokojony moją znajomością pacierza) „Jak się modlisz?” odpowiedziałem, że do Spider-Mana. Serial był pełen wartkiej akcji, ciekawych postaci, a czasem nawet niejednoznacznych osobowości, co było rzadkością w czasach, gdy nikt nie podejrzewał Paszczaka (patrz Muminki) o dilerkę.

7211987.3
W 2008 roku na nasz rynek trafiło DVD z pierwszym sezonem serialu. W skład wydania wchodzi trzynaście odcinków serii, reklamy przygód Hulka, Fantastycznej Czwórki i Iron-Mana oraz wywiad ze Stanem Lee, który nic nie wnosi – teksty w stylu „warto czytać”, „wspaniale oglądać ludzi przebranych za Spider-Mana”. Płytka trafiła w moje ręce całkiem niedawno i pozwoliła przeżyć nostalgiczną podróż w czasy, gdy koleś w czerwono-niebieskim stroju był ważniejszy od pary cycków.

U początków tej produkcji leżał pomysł nakręcenie pierwszego filmu pełnometrażowego o przygodach Pająka. Reżyserem został mianowany James Cameron, a sama produkcja miała być mroczną i dojrzałą produkcją na temat radioaktywności, mutantów oraz facetów w obcisłych strojach. Z ust głównego bohatera miało paść słowo „motherfucker”, a także bylibyśmy świadkami penetracji Mary Jane na moście Brooklyńskim. Oczywiście przy produkcji pochłaniającej miliony dolarów uruchomiono pokaźną machinę marketingową. Serial docelowo miał być kontynuacją filmu, a także reklamą dla figurek ze świata Marvela. Tym samym sam fakt powstania danej figurki wymuszał na twórcach umieszczenie w fabule konkretnej postaci. W pierwszym sezonie nie ma postaci Green Goblina, gdyż wcześniej powstała zabawka Hobgoblina i na promocję tej postaci postawił Marvel.

Foto: Comic Collector Live

Foto: Comic Collector Live


Czas zweryfikował wszystkie ambitne plany. Film nigdy się nie ukazał, za to emisja kreskówki ruszyła z kopyta. Wrażenie na widzach miało sprawić połączenie animacji komputerowej z tradycyjną. Panorama miasta została stworzona w czymś na wzór technologii 3D, a przy zbliżeniach jesteśmy w stanie policzyć piksele na drzewie. Dla dzieciaka w Polsce była to niesamowita innowacja, chociaż sam serial w USA zaczęto emitować już w 1994 roku. Produkcję otwiera czadowy temat przewodni stworzony przez samego Joe Perry’ego z Aerosmith, zawierające kultowe słowa „Spider-Man, Spider-Man, radioactive Spider-Man” oraz nie mniej znamienity refren „radioactive spider blood”. Co ciekawe w samy serialu nie pada nigdy stwierdzenie radioaktywny, gdyż zostało ono zastąpione nauką o nazwie „neogenika”. Nie jest to jedyny zabieg cenzorski twórców. Produkcje dla dzieci nie mogły zawierać przemocy. Najbardziej niepożądane były ciosy w jelita lub twarz, tak więc Pajączek walczy stylem „uciekaj, aż nasz rywal sobie sam zrobi bęc”, czasem częstując swoich adwersarzy kopniakiem w klatkę piersiową.

13 odcinków po 21 minut przedstawia nam typowe wątki z historii Spider-Mana. Pojawiają się tacy wrogowie, jak Octopus, Scorpion, czy Mysterio. Spotkamy również symbiont z kosmosu, a później Venoma. Szkoda, że wrogowie są trochę drętwi, tylko czasem Venom stara się być zabawny, ale efekt najwyżej pozwala wysuszyć pranie. Sam Pajączek także nie szczędzi sucharów, zasypuje nas nimi z prędkością karabinu. Niestety nie jestem w stanie sobie przypomnieć, czy w dzieciństwie bawił mnie taki humor. W pewnych źródłach wyczytałem, że konstrukcja serialu ma mieć charakter dydaktyczno-moralizatorski. Nie odnalazłem żadnych ukrytych treści i przesłań życiowych w pierwszym sezonie serialu. Oprócz spostrzeżenia, że im bardziej główny bohater pcha się w nie swoje sprawy, tym bardziej naraża ludzi ze swojego otoczenia na śmierć z ręki różnych dziwnych zboków. Oczywiście można wyjść z założenia, że pierwszy sezon jest o „wielkiej mocy, która rodzi wielką odpowiedzialność”.

Najmocniejsza wydaje się historia z czarnym kostiumem Człowieka-Pająka. Finałowy pościg Venoma kierującego ciężarówką, powinien przejść do klasyki światowego kina. W trzech epizodach, które tworzą tę historię fabuła mknie bardzo szybko i unika nudy. Twórcy w ciekawy sposób zaczerpnęli z komiksowego pierwowzoru, umieszczając nawet kultową scenę z kościelny dzwonem. Z drugiej strony mamy najzabawniejszy odcinek z Łowcą Kravenem, gdzie padają słowa: „To, że cytujesz Sołżenicyna, nie czyni Cię człowiekiem”. Doświadczamy w tej historii specyficznych negocjacji między Spiderem, a jego przeciwnikiem, a także nieograniczonej ilości pseudointelektualnych tekstów. Zresztą serial momentami pobada w tendencję „Spider-Man bawi i uczy”, co owocuje wywodami o konstrukcji magnezu lub genetyce.

Pierwowzorem postaci Petera Parkera jest Nicholas Hammond. Aktor sam grał Człowieka Pająka w serialu „The Amazing Spider-Man” (na szczęście w kreskówce zamiast sitek na oczach Pająk ma biały materiał). Tutaj pojawia się pewien problem, charakterystyczny dla tego typu produkcji, nasz bohater nie zmienia ubrań, to tego swój strój musi chować w kieszeni, gdyż samo przebranie zazwyczaj zajmuje mu 3 sekundy. Postacie są niestety namalowane dość koślawo, zdarzają się wpadki lub zwyczajna, jak w przypadku Venoma, chałtura, gdyż w każdym kadrze ta postać wyglądają inaczej.

Foto: Wikipedia

Foto: Wikipedia


Dużym plusem jest dubbing. Pod postać Scorpiona podkładał głos Martin Landau, który zrezygnował z kontynuowania współpracy po otrzymaniu Oscara za rolę w filmie Ed Wood. W polską wersję byli również zaangażowani ciekawi aktorzy. Piotr Adamczyk, który był już każdym, tym razem został Harrym Osbornem, War Machine’em, Johny’m Stormem. Król polskiego dubbingu, Jarosław Boberek, udzielił głosu Venomowi.

W pierwszym sezonie większość odcinków stanowi oddzielny segment z pojedynczym przeciwnikiem. Epizody są wzbogacone przez drugoplanowe wątki, które tworzą w miarę logiczną całość, co bardzo różni tę produkcję od bajek w stylu Power Rangers. Mamy także trzyczęściową historię symbionta oraz opowieść z Hobgoblinem, które są najmocniejszymi punktami pierwszego sezonu. Pierwsze odcinki swoją konstrukcją przypominają początkowe zeszyty z przygodami Spider-Mana. Bohater śmiało pokonuje przeciwności losu i ratuje świat. Dopiero w następnych seriach pojawiają się bardziej skomplikowane wątki, „przerażające momenty” i naprawdę źli wrogowie.

Spiderman-1994-spiderman-the-animated-series-1994-29730927-768-576
Kreskówka o Spider-Manie szybko wkupiła się w serduszka uczniów podstawówek. Sklepy zostały zalane przez zabawki związane z produkcją, a także ukazał się komiks TM-Semic oparty na samym serialu. Fenomen serii polega na tym, że do dziś spotykam osoby, które nie interesują się wcale tak poważną tematyką jak superbohaterowie, ale z nostalgią wypowiadają się o kreskówkowych przygodach Pajączka. Co ciekawsze, dla wielu stanowiła ona także pierwsze zetknięcie z postaciami Marvela lub w ogóle trykociarzami.

Po obejrzeniu pierwszego sezonu można stwierdzić, że jest to bardzo porządna produkcja dla dzieci, która nie traktuje maluchów jak biernych idiotów. Spider-Man jest bohaterem z krwi i kości, który ma problemy sercowe, finansowe i boryka się z codziennością. Dla zwyczajnego dziecka w latach 90. taka postać była odświeżającą rewolucją w stosunku do Wieczorynek. Po latach można śmiało oglądać ten serial. Momentami bywa nudnawy (trzy razy zasnąłem). Na szczęście z każdą kolejną serią akcja się rozkręca – od mutacji głównego bohatera przez klony i potyczki superbohaterów takich jak Fantastyczna Czwórka, czy Kapitan Ameryka, kończąc na pełnej psychodelii podróży między wymiarami. Z upływem lat jednak ta produkcja nic nie zyskuje, a dojrzały widz zaczyna spostrzegać błędy i niedoróbki, takie jak specyficzne monologi bohatera: „Duże okna, tędy będzie można doskonale spuszczać się w dół”. Wraz z utratą niewinności przez widzów, animowane losy Spider-Mana zamieniają się w doskonałą produkcję do browara, którą można obśmiać na 10 sposobów.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s